Święto ulicy Kilińskiego
Ulica Jana Kilińskiego obchodziła swoje doroczne święto. Na białostoczan czekało wiele atrakcji – występy artystyczne, gry i zabawy dla dzieci. Dzieje ulicy wspominano już po raz siódmy.
W niedzielę (28 maja) białostoczanie tłumnie wzięli udział w „Święcie Ulicy Jana Kilińskiego”. Na jednej z najstarszych ulic w mieście zaprezentowano specjalny program artystyczny. Przygotowały go instytucje kultury – Muzeum Wojska w Białymstoku, Dom Kultury „Śródmieście”, Galeria im. Sleńdzińskich, Wojewódzki Ośrodek Animacji i Kultury oraz Muzeum Historii Medycyny i Farmacji Uniwersytetu Medycznego.
Na scenie zaprezentował się m.in. Kabaret Seniorów Szpilka oraz kabaret Lumbago. Białostoczanie mogli posłuchać koncertu „Szalone lata dwudzieste, trzydzieste” w wykonaniu gimnazjalistów z Grodna oraz obejrzeć pokazy taneczne m.in. Ogniska Baletowego z Domu Kultury „Śródmieście”. Imprezie towarzyszyły wystawy, działania plastyczne, zabawy dla dzieci. Miłośnicy historii rywalizowali w specjalnych grach. Tego dnia odbył się również konkurs na najciekawszy strój z okresu międzywojennego.
– Ulica Kilińskiego już po raz siódmy obchodziła swoje święto – powiedział prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski. – To jedna z najpiękniejszych ulic naszego miasta. Warto przypominać o jej bogatej historii.
W czasach hetmana Branickiego dzisiejsza ulica J. Kilińskiego była polną ścieżką biegnącą wzdłuż pałacowych stawów. W latach 1766–77 wzniesiono Pałacyk Gościnny, w którym Izabela Branicka przyjmowała niektórych gości. Od strony kościoła znajdowała się też wozownia, którą na początku XIX wieku przekształcono w kamienicę nazywaną przez białostoczan lożą masońską. Kolejne budynki zaczęły powstawać dopiero od połowy XIX wieku, kiedy już zlikwidowano stawy. Ulicę zaczęto wówczas nazywać Niemiecką. Wtedy zaczęły pojawiać się w tym miejscu restauracje, zakłady fotograficzne i hotele, wśród nich słynny Ritz. I choć dziś niewiele z tego zostało, niepowtarzalny urok ulicy wciąż istnieje.
Kamila Busłowska